Rewersem władzy jest posłuszeństwo. Kiedy jestem zniewolona, bez względu na stosowaną przemoc czy przymus, mogę zachowaćc siebie poprzez dostępny mi bunt (choćby to mialo być tylko nieposłuszeństwo zachowania wewnętrznych zasad czy wartości mimo faktycznej bezsilności). Stad wy-słuchaniem władzy będzie po-słuszeństwo i ich symetryczna zależność.
Posłuszeństwo jest w tym kontekście wzajemnym i obustronnym nadużyciem zaufania — do siebie, bo słucham nie poprzez siebie, a poprzez oddanie/rządanie wolności, i do drugiego, bo zaufania nadużywa ofiarując/oczekując podporządkowania.
Przy takim zarysie pojawiają się jednak wątki takie:
Związki pierwsze ze światem wpędzają — jak podejrzewam — powszechnie, w opowieść, w której dzielny bohater nigdy z relacji władza-posłuszeństwo nie wychodzi, a tylko przemieszcza się po continuum w te i wewte (chętniej w te). W kontekście grupy innej niż afiliacyjna, po latach tresury rodzinno/plemiennej nie miewamy raczej innych odruchów (gdyż ta grupa może z samej dysproporcji sił nas unicestwić, słabo więc z nią polemizować. Wszystkie kolejne grupy ten lęk do dyspozycji dostają upominkowo).
Wątek drugi: w kontekscie psychologii procesu zwyczajowo wiążemy różnice rang z relacją władzy/posłuszeństwa, nie dostrzegając, że różnica sił nie oznacza od razu relacji tychże względem siebie. Możliwe jest takie ich współistnienie, w którym urzeczywistnienie dysproporcji sił jest zbędne. O ile jednak oświeconym królewiczom zdarza sie udzielić łaski nie machania orężem, o tyle poddany odruchowo ucha nadstawia wyczekując poleceń.
* przypis edukacyjny
“Ideally, what should be said to every child, repeatedly, throughout his or her school life is something like this: ‘You are in the process of being indoctrinated. We have not yet evolved a system of education that is not a system of indoctrination. We are sorry, but it is the best we can do. What you are being taught here is an amalgam of current prejudice and the choices of this particular culture. The slightest look at history will show how impermanent these must be. You are being taught by people who have been able to accommodate themselves to a regime of thought laid down by their predecessors. It is a self-perpetuating system. Those of you who are more robust and individual than others will be encouraged to leave and find ways of educating yourself — educating your own judgements. Those that stay must remember, always, and all the time, that they are being moulded and patterned to fit into the narrow and particular needs of this particular society.”
Doris Lessing
Lessing jest mi w tym kontekście bliska, gdyż nie wierzę w grupy władzy, wierzę natomiast w grupy posłuszeństwa zwane społeczeństwem.
Jeśli ciekawość jest najwyższą formą niesubordynacji (Nabokov), to szkoła ją skutecznie zabija nie systemem (choć również), tylko operowaniem posłuszeństwem właśnie, do którego tak schludnie tresuje rodzina i świat. (Boga do tego mieszać na tym etapie nie trzeba, choc podobno istnieją etapy rozwojowe, w ktorych groźba bozi jest konieczna dla podtrzymania status quo wobec trzylatka; niestety trwa ten wątek do późnej starości pod postacią wyczekiwania karyboskiej/karmy/sprawiedliwości.)
** przypis religijny
Ponieważ cywilizacyjnie uszlachetniamy wszystkie konieczne dla przetrwania wysiłki (jedzenie, seks, schronienie, as in: sztuka kulinarna, ars amandi, architektura etc.), to z rozpędu zdaje się stworzyliśmy szachetna forme posłuszeństwa ultymatywnego: komuś kto nie istnieje realnie, w czymś, czego nie jesteś w stanie pojąć, w imię czegoś, co zobaczysz być może po śmierci) w formie religii.